Mówi się, że dłonie są wizytówką kobiety, i że większość facetów po obejrzeniu wiadomych części ciała kobiety patrzy właśnie na dłonie – czy są zadbane, jak wyglądają paznokcie, czy są obgryzione czy starannie opiłowane, czy są starannie pomalowane czy już pół lakieru zdążyło odprysnąć od poprzedniego malowania.
W sumie ze swoich paznokci jestem zadowolona. Wprawdzie płytki mam trochę moim zdaniem za szerokie ale ponoć to może być skutek obgryzania paznokci w dzieciństwie, a muszę przyznać, że długo nie mogłam się tego oduczyć. Właściwie to obgryzałam je jeszcze na pierwszym roku studiów. Ale po odpowiednim obcięciu i opiłowaniu wyglądają całkiem w porządku, pomalowanie jakimś kolorowym lakierem dodaje im dodatkowego uroku.
Ale odwieczny problem dotyczy moich dłoni, a właściwie ich nawilżenia. Po latach prób śmiem przypuszczać, że utrzymanie moich dłonie w stanie optymalnego nawilżenia graniczy z cudem.
W swoim życiu próbowałam już wielu kremów, i tych drogich i tych tańszych, aptecznych i z drogerii, raz nawet miałam krem robiony w aptece specjalnie dla mnie. I może dało mi to coś na trochę, ale pierwsze lepsze sprzątanie i moje ręce wracały do swojego stałego stanu przesuszonej skóry zwykle aż pomarszczonej na opuszkach palców.
Myślę, że powinnam się rozejrzeć za jakimiś naturalnymi terapiami – może jakieś zioła by mi pomogły? A może zwykła oliwka dla dzieci? Bo naprawdę nie wiem już co robić.
Ze zdrowiem przez życie
niedziela, 8 lutego 2015
środa, 31 lipca 2013
Dieta owocowa
Witajcie! Dzisiaj postanowiłam
podzielić się z Wami kolejnymi spostrzeżeniami związanymi z moim
przejściem na dietę odchudzającą. Zauważyłam ostatnio,z e coraz
rzadziej mam ochotę na coś słodkiego. Wydaje mi się, że mój
organizm po prostu odzwyczaił się od ciasteczek, batoników i
czekolady mlecznej, którą przecież tak uwielbiam. Oczywiście
sprawdziła się tutaj teoria, że najgorsze są początki, a później
już tylko z górki.
Co do wagi to również nie ma na co
narzekać bo wskaźnik nie stoi w miejscu. Do upragnionego celu
pozostał mi już tylko jeden kilogram. Później już będę się
martwić tylko o to, by wagę tą utrzymać.
W związku z tym, że piszę o diecie
chciałam poruszyć bardzo ważny temat dotyczący odchudzania, a
szczególnie diety w sezonie letnim. Wiele z nas uważa, że stosując
tak zwaną dietę owocową straci kilka kilogramów, a ty samym
dzieje się zupełnie na odwrót. Oczywiście owoce są bardzo zdrowe
i pewnie część z nas zjada je zamiast kolacji czy podwieczorka.
Owoce również zawierają sporo cukru, który jednak nie pozwala nam
osiągnąć wymarzonej wagi. Nikogo nie namawiam tutaj do niejedzenia
owoców. Chcę tylko w pewnie sposób ostrzec, że kalorie czają się
na nas nie koniecznie tam gdzie byśmy się tego spodziewali.
Co zamiast cukru? Stewia!
Zamieniłam ostatnio zwykły, buraczany cukier na tak polecaną przez wszystkich stewię (pod linkiem więcej informacji) – naturalny słodzik. Rozumiem, że jest bezkaloryczny, ale jego woń zniechęciła mnie do jej spożywania. Jednym się podoba, mnie nie bardzo. Mówią, że nie ma zapachu, ale to nieprawda. Posłodzenie herbaty, czy innej potrawy stewią zmienia całkowicie jej smak. Nie równa się ze zwykłym cukrem. Jest trzykrotnie droższa od cukru, ale co prawda wydajniejsza... Jest 40 razy słodsza od zwykłego cukru buraczanego, ale nie oddaje do końca jej smaku. Według mnie zupełnie się mu nie równa.
Są jednak minusy spożywania zwykłego cukru – cholesterol, podwyższone ciśnienie. Polacy przekraczają dzienną dawkę jego spożycia ponad 10 razy. To naprawdę niezdrowo, ale jak tyle tego nie jeść, jak znajduje się w niemalże każdym produkcie. To chore, nie powinni wszystkiego słodzić w takich ilościach. Potem mają pretensje do otyłych osób. Niektórzy mają słaby organizm, łatwy do uzależnień. Cukier to trucizna dla naszego zdrowia. Nie ma ani grama witaminy, same węglowodany.
Naprawdę, stawię też odradzam.. nie sprawdza się w smaku, chyba że niektórym bardzo zalezy i mają poważny problem ze zdrowiem. Wtedy nie widzę innej opcji. Po prostu ograniczajmy spożycie cukru buraczanego do dziennej dawki, jak zalecają lekarze. Wtedy nikt nie będzie miał większego problemu. Jeszcze dodam coś o stewii.. To że nie smakuje DOKŁADNIE tak samo jak cukier, nie znaczy że nie można jej spróbować, może akurat Wam zasmakuje. Jest całkowicie zdrowa dla naszego organizmu i nie wywołuje żadnych chorób. Na rynek weszła dopiero w 2011 roku, pewnie dlatego o niej jeszcze nie słyszeliście. Kto wie, może kiedyś stewia pokona cukier.. Ale kiedy to będzie...
Są jednak minusy spożywania zwykłego cukru – cholesterol, podwyższone ciśnienie. Polacy przekraczają dzienną dawkę jego spożycia ponad 10 razy. To naprawdę niezdrowo, ale jak tyle tego nie jeść, jak znajduje się w niemalże każdym produkcie. To chore, nie powinni wszystkiego słodzić w takich ilościach. Potem mają pretensje do otyłych osób. Niektórzy mają słaby organizm, łatwy do uzależnień. Cukier to trucizna dla naszego zdrowia. Nie ma ani grama witaminy, same węglowodany.
Naprawdę, stawię też odradzam.. nie sprawdza się w smaku, chyba że niektórym bardzo zalezy i mają poważny problem ze zdrowiem. Wtedy nie widzę innej opcji. Po prostu ograniczajmy spożycie cukru buraczanego do dziennej dawki, jak zalecają lekarze. Wtedy nikt nie będzie miał większego problemu. Jeszcze dodam coś o stewii.. To że nie smakuje DOKŁADNIE tak samo jak cukier, nie znaczy że nie można jej spróbować, może akurat Wam zasmakuje. Jest całkowicie zdrowa dla naszego organizmu i nie wywołuje żadnych chorób. Na rynek weszła dopiero w 2011 roku, pewnie dlatego o niej jeszcze nie słyszeliście. Kto wie, może kiedyś stewia pokona cukier.. Ale kiedy to będzie...
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Ciasto balowe
Mimo, że nadal jestem na diecie
dzisiaj przygotowywałam ciasto balowe. Jutro przyjeżdżają do nas
teściowie i taki poczęstunek będzie wprost idealny. Poza tym
wszyscy domownicy za nim przepadają. Ja oczywiście nie jestem
wyjątkiem i mimo wielkiej ochoty, nie skusiłam się nawet na
malutki kawałeczek. Postanowiłam za to przepisem podzielić się z
wami.
Składniki na biszkopt :
- cztery jajka
- 3/4 szklanki mąki pszennej
- 3/4 szklanki cukru kryształu
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Składniki na masę budyniową :
- budyń waniliowy
- mleko
- 250g masła
Dodatkowo :
- 1,5 szklanki soku pomarańczowego
- puszka „masy krówkowej” (500g)
- 20 szt herbatników
- 20 szt krakersów
- 500 ml śmietanki kremówki
- dwa opakowania śmietan-fix
- tabliczka czekolady (dowolnej)
- cukier wanilinowy
Nie trzeba zniechęcać się sporą
ilością składników. Ciasto jest proste w przygotowaniu, a daje
niesamowity efekt wizualny i smakowy.
PRZYGOTOWANIE:
- Przygotowujemy biszkopt. Białka oddzielamy od żółtek i miksujemy do uzyskania sztywnej piany. Dodajemy cukier, żółtka i nadal ubijamy. Stopniowo dodając mąkę i proszek do pieczenia mieszamy ręcznie. Formę 35x24 cm wykładamy papierem do pieczenia przelewamy masę i pieczemy przez 20-30 minut w temperaturze 200 stopni Celsjusza. po wystudzeniu nasączyć sokiem pomarańczowym.
- Gotujemy budyń według przepis na opakowaniu. Masło miksujemy, aż stanie się puszyste i stopniowo dodajemy do niego ostudzony budyń.
- Ubijamy śmietanę kremówkę na sztywno i dodajemy śmietan-fixy oraz cukier wanilinowy.
PRZEŁOŻENIE : biszkopt - masa
budyniowa – herbatniki – masa krówkowa – krakersy – bita
śmietana
Całość na koniec posypujemy startą
czekoladą. SMACZNEGO!
Wycieczka i piknik
Z racji tego, że od pewnego czasu
jestem na diecie dałam namówić się dzieciom na długi, pieszy
spacer, który zwieńczyć mieliśmy piknikiem. Tak więc wspólnie
opracowaliśmy trasę wycieczki i ruszyliśmy w drogę. Każdy z nas
niósł plecak z prowiantem. Zapakowałam nam pyszne kanapeczki z
twarożkiem, szynką drobiową oraz ogórkiem. Dla dzieci zrobiłam
też kanapki z nutellą.
Taka odmiana raz na czas dobrze im zrobi.
Nadrobią też energię straconą w czasie drogi. Trasa mijała nam
dość szybko na rozmawianiu i wyplataniu wianków z kwiatów. Kiedy
dotarliśmy do jeziora czuliśmy wprost wilczy głód. Kanapeczki
zniknęły w mgnieniu oka i nie został po nich nawet ślad.
Odpoczęliśmy jakąś godzinkę, przy okazji złapaliśmy trochę
opalenizny, a następnie ruszyliśmy w drogę powrotną. Przed
powrotem do domu zahaczyliśmy jeszcze o cukiernię.
Dzieci zamówiły
pucharki lodowe w różnych smakach, a ja poprosiłam o koktajl
oczywiście z kiwi. Po tak wyczerpującej trasie trochę więcej
kalorii nam nie zaszkodzi, pomyślałam. Kiedy wróciliśmy do domu byliśmy tak
zmęczeni, ze położyliśmy się przed telewizorem. Akurat
trafiliśmy na „Epokę lodowcową 2”. idealne zwieńczenie mile
spędzonego dnia
Subskrybuj:
Posty (Atom)